Archiwum transmisji online >><kliknij tutaj>

sobota, 23 lipca 2011

Najtrudniej jest ruszyć

Najtrudniej jest ruszyć. I dosłownie, i w przenośni: potrzebujemy od czasu do czasu ruszyć się z miejsca, zmobilizować się, zmusić do wysiłku, by potem cieszyć się z osiągnięcia celu, z efektów, z takiego czy innego sukcesu.

Wychodząc na pielgrzymi szlak możemy doświadczyć całej palety problemów. Są one zarówno już na etapie przygotowawczym, np. jak zorganizować sobie czas na pielgrzymkę - problem z urlopem w pracy,
akceptacją osób najbliższych, oraz na trasie - odciski, ból mięśni, zmęczenie związane z upałem i deszczem.

Szczególnie obfite w problemy były pielgrzymki w czasie komunizmu. Oprócz ogromnego wysiłku organizatorów i osób pomagających na trasie np. poprzez poczęstunek i nocleg, towarzyszył temu również ogromny wysiłek Służby Bezpieczeństwa. W czasie pierwszej pielgrzymki z Torunia w  1979 r., obawiano się, że milicja zablokuje most na Wiśle, dlatego jako pierwszy szedł ks. bp Bernard Czapliński. Służby bezpieczeństwa oprócz zastraszeń i szykan, za wszelką cenę próbowały skompromitować pielgrzymów.  Ks. prał. Stanisław Kardasz – pierwszy kierownik pielgrzymki z Torunia - wspomina: „Pracownicy Służby Bezpieczeństwa byli oddelegowani do udziału w pielgrzymce. Nie tylko nagrywali oni kazania, ale również realizowali swoje prowokacje. Np. próbowali dezorganizować łączność, transport, zaopatrzenie. Uszkadzali samochody, kradli lub niszczyli tuby nagłaśniające, namioty, zanieczyszczali żywność i miejsca postojów. Podrzucali materiały pornograficzne, środki antykoncepcyjne i opakowania po narkotykach. Ubrani w strój pielgrzymi, ze wszystkimi znaczkami uczestników pielgrzymki, pili alkohol w barach, by wśród miejscowej ludności zepsuć opinię pielgrzymom”.

Pielgrzymka to jeden z wielkich fenomenów dzisiejszego świata. W czasach, gdy podróżowanie stało się łatwe i proste, gdy tysiące kilometrów pokonuje się w ciągu niewielu godzin, ludzie idą całymi tygodniami, żmudnie przemierzając kolejne odcinki, odmierzane rytmem noclegów, posiłków, odpoczynków, by przeżyć doświadczenie drogi. Jednostajność marszu byłaby nie do zniesienia, gdyby nie wymiar duchowy. Ks. Dariusz Doburzyński, który przeszedł ponad 3 tys. km od 27 maja do 1 września w wędrówce do  grobu Apostoła w Santiago de Compostela, wspomina iż pielgrzymowanie to okazja do szczególnego spotkania z Bogiem. Jest nie tyle zaliczaniem kilometrów, co okazją do spokojnych rozmyślań, modlitwy, uwielbiania Boga w dziełach przyrody. Tego, co taka droga daje w wymiarze duchowym, opowiedzieć się nie da. To po prostu trzeba przeżyć.