Obaj znów byliśmy niewyspani, a ja do tego musiałem wziąć jakieś środki przecwbólowe, bo ścięgno w lewej nodze dało o sobie znać ze zdwojoną siłą już z samego rana.
W Radziejowie ponownie dzieliliśmy się na dwie grupy: 100 osób na śniadanie do klasztoru franciszkanów, a reszta do fary. Nie wiemy czy ci z klasztoru mieli równie apetycznie wyglądające kanapki i ciasta, jak my, ale narzekania żadnego nie było. W południe – czyli w momencie naszego wyjścia – przybył do nas z odwiedzinami sam metropolita gdański – biskup Sławoj L. Głódź. Roma, Wojtek i ja znaleźliśmy tymczaswe schronienie i wykwintny wikt u mojej cioci. W dobrych humorach wyruszyliśmy w dalszą drogę, gdy wybiła za pięć dwunasta.
Właściwie to od Radziejowa do Piotrkowa Kuj. pogoda sama chyba nie wiedziała jaka ma być: to zbierało się na deszcz, to świeciło słońce i odczuwało się duchotę. Na kolejnym postoju w Piotrkowie poczęstowano nas w szkole zupką i przynajmniej dwoma rodzajami napojów. Ci, którzy mieli ochotę odpocząć, szli na trawkę; ci, którzy chcieli doprowadzić swoje dolne kończyny do porządku, szli pod ambulans.
Wojtka i mnie nadal nurtował temat, do którego dzień wcześniej nawiązał Ksiądz Kierownik. Chodziło mianowicie o więzienie dla księży. Oto co powiedział nam do kamery podczas postoju w Nowej Wsi:
Po tej wypowiedzi troszkę się wystraszyliśmy i zaczęliśmy czytać regulamin pielgrzymki... zwłaszcza paragraf 5 Regulaminu:
W czasie pielgrzymki zabrania się:
- spożywania alkoholu, zażywania środków odurzających, palenia tytoniu
- noclegów koedukacyjnych
- noszenia ekstrawaganckich (nie licujących z pokutnym charakterem pielgrzymki) strojów np. krótkie szorty, wydekoltowane bluzki
- zanieczyszczania trasy, postojów i noclegów
- kąpieli w rzekach i jeziorach
- kupna i spożywania lodów
- zachowań, które kłóciłyby się z religijnym charakterem Pielgrzymki
- wyprzedzania krzyża pielgrzymkowego i znaku grupy (tefli).
Dostaliśmy przydzial na nocleg 20 minut jazdy samochodem od miejsca dojscia na noc pielgrzymki i nie wolno nam było go zmienić. Nasi gospodarze z Talarkowa, mieszkali blisko granicy dwóch województw kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego. Tylko w całej sprawie nawalił coś kleryk-kwatermistrz: zamiast dwóch osób, przydzielił naszemu gospodarzowi dwóch pielgrzymów więcej. Szkoda, że nikt nie zrobił nam zdjęcia, gdy ruszaliśmy spod kościoła na nocleg: siedzieliśmy we trzech na tyle niewielkiego auta. Właściwie to siedział tam tylko Jarek, mój duży plecak i Wojtek. Jarek swój plecak trzymał na kolanach, a ja byłem na kolanach u Wojtka. Z przodu w niemniej komfortowych warunkach siedział inny nasz kolega. Nasza gospodyni wspaniale gotowała. Na piątkowy poczęstunek przygotowała nam m.in. naleśniki i pierogi. Niebo w gębie! Ponieważ był piątek, a dyspensa na pokarmy mięsne „ciągnęła” się za nami już od Radziejowa, nie omieszkaliśmy spróbować także czegoś bardziej treściwego. Na noclegu dostępu do internetu nie było ze względu na zanikający sygnał sieci, więc stwierdziliśmy, że będzie wreszcie okazja się wyspać. To był dla mnie pierwszy wieczór podczas całej pielgrzymki, kiedy położyłem się spać o 22:10 i wkrótce zasnąłem snem sprawiedliwego. Obudziłem się dopiero rano, by poczuć się jak „młody bóg”. Myślałem, że Jarek i Wojtek też spali dobrze. Niestety nie, ale o tym może przy innej okazji...