Archiwum transmisji online >><kliknij tutaj>

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Keźmarok - Levoca - dwudziesty dziewiąty dzień pielgrzymki

Szczęśliwie doszliśmy do Levoczy. Dzień był gorący. Na szczęście od Keźmaroka droga wiodła najpierw przez tereny dawnego poligonu wojskowego, a potem przez las na Górę Mariańską. Jest to strome wzniesienie z neogotyckim kościołem, które góruje nad miastem (571 m n. p. m.). Góra Mariańska to jedno z najstarszych i najbardziej znaczących na Słowacji miejsc, do których udają się pielgrzymi. Przypuszcza się, że kaplica wybudowana została przez mieszkańców Spisza jako wyraz wdzięczności za ocalenie ich podczas najazdu tatarskiego w latach 1241-1242.
Do rozwoju kultu Maryi przyczynili się minoryci, zakładając w Lewoczy, w pierwszej połowie XIV wieku, swój klasztor. Już wtedy odbywały się regularne pielgrzymki na Górę Mariańską, których tradycji nie przerwała nawet reformacja. Górę Mariańską w Lewoczy odwiedzają każdego roku tysiące pielgrzymów. W 1995 roku była ona jednym z celów wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II na Słowacji. Łącznie do Lewoczy doszło około 260 osób z naszej XXX Jubileuszowej Pielgrzymki Kaszubskiej.
My w pokojowych zamiarach, a oni nam tu szlaban na drodze...
Naprawdę już tylko 15 min do celu?
Tak wyglądaliśmy u celu naszego pielgrzymowania
Powitanie w Bazylice przez miejscowego kustosza
Na Górę Mariańską dotarliśmy ok. 13:00. Było to chyba najtrudniejsze wzniesienie do pokonania ze wszystkich z którymi mieliśmy do czynienia na pielgrzymce. Oprócz tego, że miało bardzo strome podejście, szlak był wąski, miejscami błotnisty i poryty z jamami. Od pierwszej osoby, która dotarła na szczyt górki (czyli Wojtka) do ostatniej minęło ponad 30 minut. Jest to rezultat zbliżony do Warszawskiej Metropolitalnej Pielgrzymki Akademickiej, w której grupa Zielona wstaje z odpoczynku, gdy ogon dochodzi do miejsca postoju:).
Tuz przed godziną 14:00 rozpoczęła się uroczysta msza św. Poniżej prezentujemy fragmenty kazania, które wygłosił do zebranych Ksiądz Kierownik.


Ta msza św. była o tyle niezwykła, że łączyła w sobie wiele różnych elementów: obecny był język kaszubski, polski i słowacki; celebrowaliśmy samo dojście do Lewoczy, która była ostatecznym celem naszego pielgrzymowania, ale i takie wydarzenia, jak urodziny Księdza Kierownika i oficjalne zakończenie naszej pielgrzymiej drogi.
Oprócz drzeworytu z Janem Pawłem II nasz Kierownik otrzymał też poduszkę
Szczególne podziękowanie nasza brać pielgrzymkowa skierowała do lek. med. Marii Kur-Wenty, która nieprzerwanie od trzydziestu lat sprawowała opiekę medyczną nad naszymi pielgrzymami, a dzięki jej pomocy i życzliwości wiele naszych pątników mogło dojść do Częstochowy i Lewoczy.
Pani Doktor jak zwykle skromna przyjęła dowody naszej wdzięczności
To był dzień powrotów. Żal nam się było rozstawać, bo wszyscy się ze sobą bardzo zżyli. Po mszy św. rozpoczęła się fala pożegnań i pamiątkowych zdjęć.

  

Oprócz przewidzianego poczęstunku, Ksiądz Kierownik mile zaskoczył wszystkich pielgrzymów i z okazji swoich urodzin dał spróbować "pielgrzymkowego owocu zakazanego", czyli lodów, którymi obdarował uczestników naszej jubileuszowej pielgrzymki.

Pierwsza grupa pielgrzymów opuściła Górę Mariańską już o 17:00 i pojechała podstawionym autobusem do Zakopanego. Kolejni pielgrzymi mieli więcej czasu na pożegnania, wymianę kontaktów i adresów emailowych, gdyż autobusy do Krakowa odjeżdżały dopiero o 19:00.

Wojtek postanowil zdobyć Rysy, a ja stwierdziłem, ze warto pozostać jedną noc w Levoczy i za dnia zobaczyć to miasto. "Zabawiłem się" sam w kwatermistrza i załatwiłem sobie nocleg u słowackiej rodziny, która okazała się nie mniej gościnna niż nasi rodacy. Miałem okazję poznać nieco zabytki tego kameralnego miasteczka, dzięki mieszkance Lewoczy - Marii. Miasto to było niegdyś miastem królewskim. Obecnie zamieszkuje je ok. 14 tys. mieszkańców. Na każdym kroku czuje się historię, widoczną szczególnie dzięki zabytkom architektury. Mówi się, że Lewocza jest takim miastem słowackim, które posiada najwięcej zabytków na jeden metr kwadratowy. O roli tego miasta w historii kraju świadczyć może także to, że wizerunek Madonny z gotyckiego ołtarza autorstwa Mistrza Pawła oraz kościół w Lewoczy były wydrukowane na banknocie o nominale 100 słowackich koron (obecnie zastąpionym przez Euro).

Na Rysach (fot. Magdalena Piotrowska)
Jest tak wiele miejsc i obiektów w Lewoczy, które warto zobaczyć, że właściwie trudno się zdecydować od czego zacząć. Na pewno koniecznie udać się należy do kościoła św. Jakuba, gdyż w tym miejskim kościele farnym znajduje się 11 gotyckich i renesansowych ołtarzy, zachowanych w większości w oryginalnych miejscach, w których zostały postawione. Wejście do kościoła jest płatne i wynosi 2 Euro. Niestety nie można nic filmować i robić zdjęć, a kara jest dotkliwa i wynosi 50 Euro. Dlatego muszę posiłkować się zdjęciem głównego ołtarza, znalezionymi w zasobach Internetu.
Źródło: www.chramsvjakuba.sk
Źródło: www.chramsvjakuba.sk
Ołtarz ten jest dziełem Mistrza Pawła (Majster Pavel) z Lewoczy. Był on utalentowanym rzeźbiarzem, który otrzymał niecodzienny dar: zmysł artystyczny i zręczne ręce. Mistrz Paweł był poważanym obywatelem Lewoczy, członkiem rady miasta i funkcjonariuszem liczącego się towarzystwa o nazwie Bractwo Bożego Ciała. Ołtarz główny kościoła św. Jakuba powstał w latach 1508-1517 i ma wysokość 18,62 m, co czyni go najwyższym wśród gotyckich ołtarzy na świecie (mniejszymi rozmiarami charakteryzuje się np. ołtarz Wita Stwosza w Kościele Mariackim w Krakowie). W jego tworzeniu brali udział najprawdopodobniej także inni rzeźbiarze z pracowni Mistrza Pawła. Z jego pracowni pochodzą również inne rzeźby w okolicy. Uwagę przyciągają trzy rzeźby o nadnaturalnych rozmiarach - św. Jakuba, Jana Apostoła i przepięknej Madonny, przy czym św. Jakub odcina się od pozostałych ze względu na bardzo realistyczne ukazanie. Najwyższą wartość artystyczną przypisuje się jednak Madonnie, przypominającej Madonnę Wita Stwosza z ołtarza Kościoła Mariackiego. Moja przewodniczka zwróciła uwagę na jeden detal, którym charakteryzują się prace Mistrza Pawła. Rzeźbiarz ten znakiem rozpoznawczym swoich dzieł uczynił ludzkie ucho, które - w tym przypadku - uformowane jest z fałdów płaszcza Madonny. Całe dzieło zostało wyciosane z drewna lipowego, przy czym niektóre rzeźby dwóch lub trzech postaci - nawet z jednego jego kawałka. Również jego kolorystyka jest doskonała - to kombinacja czerwieni, zieleni i złota.

W lewej części kościoła znajdują się malowidła ścienne nieznanego autora, przedstawiające siedem uczynków miłosiernych. Pochodzą one z okresu budowy świątyni. Poniżej - malowidła obrazujące siedem grzechów głównych, zaś obok - legendę i męczeńską śmierć św. Doroty (datowane przypuszczalnie na rok 1400).

O kościele św. Jakuba można by jeszcze wiele pisać, więc zainteresowanych odsyłam na cytowaną wyżej witrynę internetową tej świątyni. W pobliżu tego kościoła moją uwagę zwrócił inny niecodzienny przedmiot.
Jest nim Klatka Hańby.
Klatka Hańby
Pochodzi ona prawdopodobnie z XVI wieku. Ten rodzaj średniowiecznego pręgierza służył do wykonywania w niej kary za mniejsze wykroczenia. W ten sposób karano m. in. kobiety, które same chodziły po zmierzchu ulicami Lewoczy. :) Podobno mogły być w ten sposób przetrzymywane nawet do 7 dni.
Z Marią na jednej z ulic w Lewoczy
Warto wiedzieć, że wiele domów na rynku posiada na elewacji widoczne muszle, które są przecież symbolem pielgrzymowania. Stąd, cel naszej pielgrzymiej drogi staje się jeszcze bardziej nieprzypadkowy. Na uwagę zwiedzających zasługują także: kościół ewangelicki, fragmenty murów obronnych, ratusz, Dom Thurzonów i Dom Mistrza Pawła.
Kościół ewangelicki
Dom Thurzonów
Ratusz z widocznym z tyłu kościołem św. Jakuba
W okolicy na pewno na uwagę zasługuje Spiska Kapituła wraz z katedrą z pierwszej połowy XIII w. oraz położony na wzgórzu Zamek Spiski (właściwie jego ruiny). Jest on jednym z najcenniejszych zabytków Spisza, wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zajmuje powierzchnię 4 ha i jest jednym z największych kompleksów zamkowych w Europie Środkowej.
Spissky Hrad
Mówcie, co chcecie i piszcie, co chcecie, ale nam się wydaje, że Ksiądz Kierownik ma specjalne poważanie u Opatrzności. Podczas całej pielgrzymiej drogi nie spotkała nas jakaś wyjątkowa ulewa czy burza - udawało nam się przechodzić obok takich zjawisk bokiem, choć niejednokrotnie dochodziły nas sygnały, że w okolicy pada. Mnie z Lewoczy wygoniła burza. Wracając przez Kezmarok trafiłem już na efekty tego, co miało miejsce kilka minut wcześniej. A gdyby tak nasza pielgrzymka trwała o jeden dzień dłużej? Powiecie pewnie: "Też byśmy dali radę!". Oczywiście, bo uczestnik Jubileuszowej Pielgrzymki Kaszubskiej jest jak dobre buty - nie do zdarcia... :)
Jedna z ulic w Kezmaroku po burzy i ulewie 
Wojtkowi również pierwszy raz od rozpoczęcia pielgrzymki przemokły buty. Miało to miejsce podczas schodzenia z Rys. Całe szczęście, że nawałnica z gradem i piorunami spotkała go dopiero na drodze asfaltowej z Morskiego Oka do parkingu. Ulewa była tak wielka, że szosa stała się biała od gradu wielkości ziarnka grochu. Intensywny deszcz lał przez całą godzinę i przestał padać w momencie gdy Wojtek wszedł do busa:).