Archiwum transmisji online >><kliknij tutaj>

piątek, 12 sierpnia 2011

Miedźno - Częstochowa - dziewiętnasty dzień pielgrzymki


Chcieliśmy, by ten dzień był wyjątkowy... I był taki, choć z innych powodów niż mogliśmy przypuszczać. Dla wszystkich chyba pątników z Kaszub jest to ważny dzień, gdyż dochodzimy do Klasztoru Jasnogórskiego po 19 dniach wędrowania. Wszyscy zapominają wtedy o bólu, odciskach, naderwanych ścięgnach, bo dzisiejszy etap to właściwie spacerek (jeśli brać pod uwagę odległość). Ponadto, wielu pielgrzymów żałuje, że pielgrzymka się kończy. Ale ta pielgrzymka jeszcze się nie kończy, ona nadal trwa...


Dla nas ten dzień zaczął się od spóźnienia na mszę św. A właściwie to nawet nie mieliśmy już po co iść, bo solidnie zaspaliśmy. Ktoś wspominał poprzedniego wieczoru, że msza będzie o 7:30, ale byliśmy pochłonięci wydarzeniami wieczorku artystycznego, by przywiązywać zbytnią wagę do grafiku dnia następnego. Wieczorem nawet sprawdzaliśmy, że według rozkładu msza św. jest o 8:00. Nadal pozostaje dla nas nieodgadnione dlaczego Ekspres Kaszubski wyjeżdża przed czasem.

Dlaczego nikt nas nie obudził? Czyżby pielgrzym pielgrzymowi był wilkiem? Trzeba wspomnieć, że nasz nocleg pod palmami okazał się zwykłą fatamorganą. Oczywiście z naszej winy. Gdy beztrosko wróciliśmy z domu kultury do gimnazjum, okazało się, że drzwi zewnętrzne są zamknięte. Stanęliśmy przed dylematem: spanie na przystanku autobusowym czy w aucie. Niewiele myśląc, wybraliśmy to drugie rozwiązanie. Skierowaliśmy się do mojego samochodu, który od dwóch dni towarzyszy nam na trasie. Pod jednym kocem, ja z głową pod kierownicą, Wojtek z głową pod schowkiem, obaj z nogami ułożonymi na tylnej kanapie samochodu, przespaliśmy te kilka godzin. Rano Wojtek uznał swój sen za najbardziej wartościowy spośród wszystkich dotychczasowych odbytych na kaszubskiej pielgrzymce. Nogi mogły bardziej odpocząć, gdyż był wyżej niż głowa. Jak niewiele potrzeba utrudzonemu pielgrzymowi... :) "Lepszego" noclegu nie mógłby nam nawet wymyślić kleryk-kwatermistrz.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdy rano przyszliśmy do gimnazjum, nikogo z pielgrzymów już nie było - zostały tylko nasze rzeczy. Zdążyliśmy się jeszcze wymyć w ciepłej wodzie (poprzedniego wieczoru mogliśmy tylko o niej pomarzyć). Zdążyliśmy coś przekąsić i spakować rzeczy. Dopadliśmy nasz Ekspres, gdy "odjeżdżał" ze "stacji kolejowej" Miedźno.

"Kto jest bez grzechu, niechaj pierwszy rzuci kamyk." W nas nikt kamykami nie rzucał, my po prostu przechodziliśmy przez Kamyk.


"Kierownik" naszego pociągu, czyli (jak się wczoraj przypadkowo dowiedzieliśmy) tzw. VIP (z ang. Very Important Perszon) poświęca się nam bez wytchnienia i nie tylko nam. Podczas postoju w Kamyku wypełniał swoje obowiązki akademickie, chociaż ma wakacje. Podobno jeden ze studentów przyszedł na pieszo z Torunia, by uzyskać zaliczenie przedmiotu. Podziwiamy, ale i odradzamy innym śmiałkom, którzy wyruszą bez należytego przygotowania, bo odcinek między Toruniem a Sieradzem do najtrudniejszych należy.


Po drodze mijaliśmy (lub nas mijały) różne odłamy Pielgrzymki Gdańskiej, która ilościowo wyglądała przy kaszubskiej dość mizernie.


Grupa biało-żółta

i grupa niebieska

Nic jednak tak nie odmienia oblicza pątników jak ta tablica i ten widok. Niektórym nawet cisną się łzy do oczu.


Na samym szczycie Jasnej Góry Ekspres Kaszubski był pierwszy, zostawiając daleko w tyle wszystkie "osobowe" z Gdańska. Tamte dojechały później, a my na nie czekaliśmy, by razem wejść do Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej. Panią Jasnogórską przywitaliśmy naszym pielgrzymkowym hitem kaszubskim:


A oto jak wyglądało nasze wejście:

pielgrzymi kaszubscy w drodze na wzgórze
ks. infułat na czele pielgrzymki
nasz Kierownik z tabakierą


i my w naszych regionalnych dresach :)
poświęcenie tuż przed wejściem do kaplicy
w kaplicy MB Częstochowskiej
Z pierwszą fatamorganą zetknęliśmy się w nocy, druga dopadła nas w ciągu dnia, gdy dowiedzieliśmy się, że zamiast obiecanej flagi z napisem 1040.pl dostaniemy baner. Nawet baner nie dotarł na czas, czyli na wejście do Częstochowy. Trzecia fatamorgana czekała nas na noclegu. Zresztą nie tylko nas, ale większość grupy, gdy zobaczyliśmy, że zamiast 2-osobowych pokoi z prysznicami w Wyższym Seminarium Duchownym, otrzymaliśmy troszkę bardziej pojemne i bez pryszniców :) Nie "zaglądalibyśmy koniowi w zęby, gdyby był darowany". Za pokoje w tym wyższym standardzie zbierano od nas jednak opłatę kilka dni wcześniej.


Zaniepokoiły nas dwa aspekty dotyczące samego wejścia Pieszej Pielgrzymki Kaszubskiej . A może bardziej zaskoczyły? Pierwszy dotyczy nieobecności wyższego hierarchy kościelnego archidiecezji gdańskiej, z której wychodzi pielgrzymka helska. Mamy porównanie z innymi pielgrzymkami, z którymi chodziliśmy i jest to na porządku dziennym, że razem z pielgrzymką wchodzi na Jasną Górę jeden z najwyższych przedstawicieli kurii (biskup ordynariusz lub biskup pomocniczy) . Dziś np. również przybyła na Jasną Górę Pielgrzymka z Białegostoku. Witał ją biskup ordynariusz Edward Ozorowski. 
Jesteśmy także zdania, że trasa pielgrzymki powinna prowadzić przez Aleje N.M.P. i tak ważna pielgrzymka powinna wchodzić główną aleją miasta, a nie jakąś boczną uliczką. Zdajemy sobie sprawę, że w tym roku byłoby to zadanie utrudnione, gdyż część Alej jest akurat w trakcie przebudowy. Jednak starsi pielgrzymi powiedzieli nam, że pielgrzymka kaszubska często wchodziła tą drogą, co dziś.

Dla tych, którzy z jakichś powodów nie mogli uczestniczyć w porannej mszy świętej, o godzinie 18:30 odprawiona została Eucharystia, w której uczestniczyły grupy pielgrzymkowe z archidiecezji gdańskiej.

Bardzo cieszymy się, że jesteśmy już na Jasnej Górze, ale podobno prawdziwa pielgrzymka zaczyna się jutro. Rozpoczynamy dzień mszą św. o godz. 6:00 w kaplicy MB, a potem udajemy się w kierunku jednych z najbardziej malowniczych terenów Polski - Jury Krakowsko-Częstochowskiej.