Porannej mszy św.
przewodniczył ks. Jan Plottke. Przemówił krótko, ale
treściwie ... o mocy Bożej. Z nią wszystko możemy, jak Dawid,
który mając tylko pięć kamieni (ale obdarzony mocą Bożą)
pokonał o wiele potężniejszego Goliata. Nie tylko pielgrzymom, ale
i naszym gospodarzom zapadły zapewne w pamięć ciepłe słowa ks.
Jana, które wypowiedział na koniec eucharystii: „Dobra –
sama nazwa jest zobowiązująca. Zapewne i dawniej zdarzyło się w
tej miejscowości dużo dobra.” Tak pożegnaliśmy się z miejscem,
w którym kaszubscy pielgrzymi doświadczyli od miejscowych
wiele dobra.
Kolejne rozważania na
temat sakramentu pokuty dotyczyły wyznawania grzechów. Główne
myśli tej konferencji przedstawić można następująco:
- w wyznawaniu grzechów
musi być pewien umiar;
- samo wypowiedzenie
cierpienia daje człowiekowi dużą ulgę;
- zbyt wylewny opis
zamienia się w formę psychoterapii, przez co tracimy klimat
żalu/skruchy;
- w sakramencie
pojednania najważniejsze jest to, co otrzymujemy od Pana Boga;
- w momencie, gdy kapłan
wypowiada słowa: „żałuj za grzechy, udzielam ci rozgrzeszenia”
– nie koncentruj się na sobie, ale otwórz się na miłość
Chrystusa; to Pan Jezus ma być w centrum;
- wyznanie grzechów
nie jest najważniejsze, gdyż Bóg nie jest ani aptekarzem,
ani adwokatem, ani sędzią;
- osoby głuche mogą
spowiadać się poprzez spisaną karteczkę;
- w przypadku braku
księdza (np. na terenach Białorusi lub Rosji), można wyspowiadać
się u popa;
- w przypadku
zadośćuczynienia występuje nieproporcjonalność pokuty do
popełnionego grzechu; zwykle księża nie chcą zrazić przez to
penitenta do sakramentu pokuty;
- obowiązuje zasada, że
powinno się uczynić coś dla tych, którym się źle
uczyniło;
- penitent może się
sprzeciwić, jeśli uważa, że spowiednik nałożył zbyt małą
pokutę za popełniony czyn; penitent ma prawo negocjować wielkość
kary, jeśli ta wydaje mu się zbyt duża;
- dorośli grzeszą z
lekkomyślności;
- bardzo pedagogicznym
podejściem ze strony spowiednika jest skierowanie do penitenta słów:
„sam sobie nałóż jakąś karę”; penitent nie powinien
jednak przy tym rozwiązaniu zbyt mocno obstawać, gdyż wtedy nie
Bóg a człowiek staje się centrum (penitent bowiem może
popaść w przeświadczenie, że przez nałożenie sobie większej
pokuty, sam sobie jest w stanie grzechy odpuszczać);
- między penitentem a
spowiednikiem powinien mieć miejsce dialog;
- wśród
spowiedników krążą dwa dowcipy dotyczące rekordu szybkości
spowiadania; pierwszy z nich mówi, że spowiedź jest szybka u
danego spowiednika wtedy, gdy dwóch penitentów przy
całowaniu stuły po odbytej spowiedzi zderza się głowami; drugi
mówi, że spowiedź jest szybka, gdy jeden kapłan spowiada, a
dwóch nie nadąża udzielać komunii;
- w kwestii wynagrodzenia
ludziom obowiązuje zasada restytucji, czyli zadośćuczynienia;
- złodziejowi, który
jest chrześcijaninem, kradzież się nie opłaca, gdyż rzecz
skradzioną musi oddać właścicielowi;
- w przypadku pomawiania
ludzi, penitent zobowiązany jest wypowiedziane złe słowo o danej
osobie „naprawić”, tak by inni zmienili o niej złą opinię
(potocznie mówi się, że powinno się „odszczekać” to,
co się złego o kimś powiedziało);
- w spowiedzi
najważniejsze jest to, czego dokonuje Pan Jezus; jest to pojednanie,
czyli przywracanie harmonii, wspólnoty; pojednanie jest
zresztą najładniejszym synonimem wyrażenia „sakrament pokuty”;
- spowiednik nieraz
czuje, że zbyt długa spowiedź może nałożyć na jego barki nowy
ciężar; dlatego wielu spowiedników stara się unikać tego,
by sama spowiedź trwała długo;
- dobry spowiednik modli
się za swoich penitentów.
W drodze do Warty pogoda
sprzyjała pobożnemu marszowi. Było ciepło, ale nie gorąco. W
Warcie siostry Bernardynki przygotowały pielgrzymom obiedni
poczęstunek. Była potrawa przypominająca leczo, ciasta i coś do
popicia. Pielgrzymi odpoczywali na trawce przed kościołem. Po
obiedzie wyruszyliśmy drogą krajową w stronę odległych o ok. 7
km Biskupic. Wielkie uznanie należy się na tym etapie trasy naszym
porządkowym. Ruch samochodów ciężarowych był duży, sama
droga była też z kilkoma zakrętami. Niektórzy porządkowi
musieli wybiegać na 1,5 km przed pielgrzymkę, by rozładowywać
duży ruch i nie narażać pielgrzymów na niebezpieczeństwo.
Po postoju przy sklepie,
ale jeszcze przed wymarszem, zaczęło nieco szwankować
nagłośnienie, ale szybka interwencja brata Leona „przywołała
wzmacniacz i tuby do porządku”. Przed 19:00 dotarliśmy do fary w
Sieradzu. Po powitaniu, przeszliśmy na przykościelny plac, gdzie
czekały już na nas bagaże. Szybki przydział noclegów i
można było udać się do gospodarzy. W tym dniu nikt nie nocował
ani w szkole, ani w remizie, gdyż mieszkańcy Sieradza przyjęli
wszystkich pielgrzymów. Podobnie, jak to było w Toruniu,
trzeba było rozdzielać grupy noclegowe na mniejsze. Za mało było
pielgrzymów, aby każda chętna rodzina mogła kogoś zabrać
na nocleg.
Zdzisław, Wojtek, Maciek i dwunastoletni Przemek z mamą – wszyscy trafiliśmy na nocleg do dwóch pań: Marianny i Beaty, które prowadzą własną cukiernię. W tym dużym gościnnym domu spotkaliśmy się z niezwykle miłym przyjęciem, a nasze podniebienia oprócz obfitego posiłku mogły zakosztować także rodzimych słodkości. Pani Beata wzięła od nas rzeczy do prania, byśmy z rana mogli zabrać ze sobą pachnące i suche ubrania. Dziękujemy Wam za okazane serce!